Chciałabym Wam pokazać coś wyjątkowego - coś, co od dawna siedziało w mojej głowie i powoli kiełkowało. Wdrożenie planu w rzeczywistość przyspieszyło pewne wyzwanie i chęć użycia tych wszystkich industrialnych foremek, którymi dysponowałam. Oczywiście brak czasu najbardziej motywuje mnie do działania, jednak zadowolenie z efektu pracy rekompensuje zaniedbanie innych spraw (np. przygotowania do świąt).
Miłość uskrzydla, prawda? tak pomyślałam i zabrałam się do realizacji. Wyobraziłam sobie jak powstaje miłość i postarałam się połączyć wszystkie elementy w mojej fabryce. Najpierw zakupiłam diody i baterie, żeby moje żarówki świeciły tak na prawdę - szkoda, że nie widzieliście mojej rozmowy w sklepie z elektroniką ;) W domu zaczęło się jak zwykle, od tektury introligatorskiej i nożyka...
zaczynam z zapałem, w międzyczasie przychodzi kryzys podczas realizacji -
bo coś co miało wyglądać tak, wygląda inaczej, albo i nie wygląda
dobrze w ogóle - wtedy dużo czasu spędzam na przyglądaniu się bezpłciowej pracy i rozmyślaniu co zmienić, dodać...
aż w końcu ruszam z kopyta.
Fabryka powstawała na raty, w trzy dni i muszę to przyznać - jestem bardzo zadowolona. Chcę więcej... kupię nowe farby, woski, więcej czarnego gesso - zasiałam w głowie kolejne pomysły. Dużo szczegółów, więc dużo zdjęć. Jak się Wam podoba?
Moja wyobraźnia, praca po nocach i fabryka miłości gotowa :)
Stemplowane napisy na płótnie to efekt super warsztatów z Karoliną Bukowską ;)
Do wykonania fabryki użyłam:
Pracę zgłaszam na wyzwania: